Głombiowski - Gołębiowski z rejonu Kaszub

Eryk GłombiowskiAge: 78 years19171995

Name
Eryk Głombiowski
Surname
Głombiowski
Given names
Eryk
Birth March 10, 1917 42 30
Death of a motherElżbieta Zuzanna Ficht
December 17, 1921 (Age 4 years)

Note: Elżbieta umarła w czasie porodu i została pochowan razem z noworodkiem (bez imienia- dziewczynka)
Death of a fatherAntoni Głombiowski
December 17, 1940 (Age 23 years)
Note: Pochowany na cmentarzu przy kościele św. Mikołaja w Chyloni ale w związku z przebudową dróg dokonano ekshumacji i prochy (Antoni, Elżbieta, Eufemia i niemowle) przeniesiono na nowy cmentarz w Chylini gdzie póżniej pochowano również ich córką Hildę z mężem.
Birth of a son
#1
Stanisław Głombiowski
1948 (Age 30 years)

Death of a sonStanisław Głombiowski
1948 (Age 30 years)

Birth of a daughter
#2
Anna Głombiowska
1950 (Age 32 years)

Death of a daughterAnna Głombiowska
1950 (Age 32 years)

Birth of a son
#3
Roman Głombiowski
1953 (Age 35 years)

Death of a sonRoman Głombiowski
1953 (Age 35 years)

Birth of a son
#4
Adam Głombiowski
1955 (Age 37 years)

Death of a sonAdam Głombiowski
1955 (Age 37 years)

Death of a wifeRozalia Gojtowska
March 18, 1985 (Age 68 years)
Residence
Death November 6, 1995 (Age 78 years)
Family with parents - View this family
father
mother
Marriage: 1907Oksywie
4 years
elder sister
16 months
elder sister
20 months
elder brother
2 years
elder sister
3 years
elder brother
13 months
himself
22 months
younger brother
Father’s family with Małgorzata Otyla Retzleff - View this family
father
step-mother
half-sister
Private
Family with Rozalia Gojtowska - View this family
himself
wife
son
Private
son
son
Private
daughter
son
Private
son
daughter
Private
son
son
Private
son
Private

Note

Okres okupacji Eryka-opowiadania własne Wakacje letnie 1939r spędziłem w domu, w Chyloni i już nie zdążyłem wyjechać do pracy na Śląsk. 13 ˙września ˙Niemcy wkraczają do Chyloni, więc uciekam do wujka Teodora Górskiego w Gdyni. Nazajutrz Niemcy wkraczają do Gdyni decyduję się na powrót do Chyloni. W drodze powrotnej zatrzymuje mnie ˙patrol niemiecki i zapytują mnie, czy mam przy swoim rowerze pompkę do powietrza -póścili mnie. W Chyloni okazuje się, że drogi ˙są ˙zablokowane ˙i ˙nikogo ˙nie ˙wypuszczają. Przypadkowo przechodząca ˙stara ˙kobieta ostrzega mnie, że Niemcy przeprowadzają łapankę i zbierają wszystkich mężczyzn. Lasami poprzez Kamień pojechałem do Jeleńskiej Huty. Tam wraz z rodzicami,którzy już ˙wcześniej ˙przybyli ˙spędziłem ˙3 tygodnie. Powróciliśmy do Chyloni i wkrótce podjąłęm pracę jako furman u Niemca. Zwoziliśmy meble z olskich domów do magazynu w hali targowej,a stamtąd do ˙mieszkań ˙zajmowanych przez Niemców. Gdy akcja z meblami dobiegała ˙końca, to Pośrednictwo Pracy kieruje mnie do prac przeładunkowych w porcie. Była tam bardzo ciężka praca,a zarabiałem 20 marek co było równowartością 1 kg mięsa na wolnym rynku. Po roku pracy(jesień 42) moja kuzynka Klara poprzez swoje znajomości w pośrednictwie załatwia mi przesunięcie do pracy w banku. Kasa Oszczędności mieściła się na ul.10-tego Lutego i tam pracowałem jako goniec. Tam minął mi następny rok, gdy gestapowiec Tojfel po wcześniejszej rozmowie daje mi 3 dni czasu na podpisanie listy engedojcz. Jednocześnie zaznaczył, że sprawa dotyczy również mego brata Pawła, który pracował w sąsiednim banku. Paweł uciekł do Generalnej Guberni . Już następnego dnia nie poszedłem do pracy, ukrywałem się w domu Rozalii w Orłowie.
Wiosną 1942r.Rozalia odwozi mnie do niemieckiej rodziny Werner, do Gdańska-Śródmieścia. Po dwóch miesiącach do Wernera przychodzi jego brat Emil, który mnie znał z pracy w banku. W obawie przed Emilem, Werner Pelagia (żona lekarza) zawozi mnie na wieś do swojego brata Feliksa Pałbickiego, do Podjazdów koło Sierakowic. Tam pracowałem na gospodarstwie, lecz w obawie przed niemiecką rodziną zamieszkałą naprzeciw, Rozalia odwozi mnie do swoich kuzynów: Leona i Heleny Pranczk w Karłowie. Kilka tygodni później (sierpień 1942r.) przeniosłem się do kolejnych kuzynów Rozalii: Józefa i Marty Labudowie w Kamienicy Królewskiej i pomagałem przy żniwach. Później rowerem pojechałem do wujka Janka w Jeleńskiej Hucie. Tam w dniu następnym z samego rana przejeżdżający patrol niemiecki zatrzymał mnie i odwiózł do Szemuda. Na posterunku sprawdzili mi dokumenty (miałem dowód brata Janka ze swoim zdjęciem) i zażądali adresu i numeru telefonu firmy, w której pracuję. Podałem telefon banku, w którym pracował brat Janek. Następnie aresztowano mnie celem sprawdzenia danych. Około godziny później komendant posterunku ponownie pytał się czy jestem pracownikiem banku (Janek był pracownikiem banku, ale w dniu tym nie stawił się w pracy) i następnie kazał mi wrócić do Gdyni. Pojechałem ponownie do Jeleńskiej Huty, gdzie przyjęto mnie z ogromnym zdziwieniem. Tego samego dnia pojechałem do Chyloni, gdzie zamieszkałem w wynajętym przez Górskiego pokoju. Całe dni byłem zmuszony przebywać w pokoju, a na zewnątrz mogłem wychodzić wieczorem (w nocy była godzina policyjna). Następnie Śliwińska (znajoma Gojtowskich) skierowała mnie do Kobyl koło Skarszew na gospodarstwo Kossów. Kossowie byli „Volgsdeutsche”, prowadzili młyn i małą stolarnię. Tam ukrywałem się w małym pokoiku na poddaszu z „ciotką Fridą” („ciotka Frida” był to brat Kossowej-Leon Szmidke, który po otrzymaniu wezwania do wojska niemieckiego upozorował samobójstwo i ukrywał się). W marcu 1943r. otrzymałem list od brata Pawła (Pawelczak), który informuje mnie o konieczności spotkania się z narzeczoną w jednej z nadgranicznych wsi Brzeziny Guberni (Kongresówki). Nie rozumiejąc w pełni treści listu pojechałem pociągiem do wskazanego miejsca. Spotkałem kobietę, która zaprowadziła mnie do jednej z chat. Tam po posiłku, wieczorem przychodzi przewodnik i jeszcze 6 nieznanych mężczyzn, którzy chcieli przekroczyć granicę. Wzięliśmy długie drągi aby przekroczyć kanał i barana dla zatrzymania psów. Dochodząc do wody, zza chmur wyłonił się księżyc i zerwały się psy, które pobiegły za baranem. Nastąpiła panika, niektórzy zaczęli uciekać z powrotem, a ja z przewodnikiem przebrnęliśmy kanał. Dotarliśmy do małej wioski w Guberni i u znajomych przewodnika przenocowaliśmy. Rano przewodnik zaprowadził mnie do leśniczówki, z której udałem się do nadleśnictwa w Radomsku. Tam otrzymałem adres brata Pawła, który pracował w nadleśnictwie. W dniu następnym udałem się z Pawłem do jego znajomego, kapitana w stanie spoczynku p.Pilickiego w Częstochowie (kamienica Wizy, Aleja 55m6). Za opłatą zamieszkałem u niego i po krótkim czasie załatwiono mi nowe dokumenty w oparciu o papiery brata Janka. Ze względu na licznych nieznajomych, którzy przebywali u Pilickiego i na wystrój pokoi (polski orzeł na ścianie), zmieniłem mieszkanie. Przeprowadziłem się do wdowy Paszyn, nauczycielki muzyki, która mieszkała na Ogrodowej 3/31. Podjąłem pracę w żeńskim internacie „Volgsdeutschów” jako dozorca do czasu zamknięcia internatu. Od czasu do czasu zanosiłem bieliznę do prania dozorczyni domu, w którym mieszkali Wizowie (Wiza-naczelny redaktor „Gazety częstochowskiej”). Przechodząc obok mieszkania Wizów (na parterze) zaskoczył mnie uzbrojony młodzieniec i wepchną do mieszkania, w którym rekwirowało trzech partyzantów. Po znalezieniu woreczka z biżuterią i pieniędzmi i ostrzeżeniem nas mężczyźni z maskami na twarzy zaczęli uciekać dorożką. Nagle rozległy się strzały i w domu po chwili była żandarmeria. Jeden z nich zatrzymał mnie, ale Wizowa potwierdziła moją tożsamość i puszczono mnie (miałem dowód osobisty ze świeżymi datami wystawienia i trochę się bałem). Gdy opuściłem dom Wizów była godzina policyjna i pędem pobiegłem do domu. W niedzielę był u mnie Paweł i spacerowaliśmy aleją, na której spotkaliśmy jednego z partyzantów rabujących Wizów. Partyzant poznał mnie i nawet zaczął żartować zapewniając mnie, iż rękawiczki, które mi wzięto odzyskam. W międzyczasie dowiedziałem się, że Wizowa na ulicy poznała jednego z bandytów i oddała go w ręce Niemców. W miesiąc później Wiza został napadnięty i zginął jadąc własnym samochodem. Mój kuzyn Jan (Bieszke) poszukał mi pracę w lasach Sulejowa koło Piotrkowa. Pracowałem tam przy produkcji węgla drzewnego. Pewnego razu dotarła wiadomość o zajęciu Sulejowa przez Rosjan. Postanowiliśmy więc przyłączyć się do nich. Po drodze wstąpiliśmy do znajomego gospodarza, który opiekował się dwoma rannymi Rosjanami. Tam ostrzeżono nas przed NKWD (Rosyjska Służba Specjalna), która rozstrzelała rannych żołnierzy. Przyłączyliśmy się więc do kolumny żołnierzy zmierzających do Berlina. W Piotrkowie zabrałem się wojskowym samochodem do Radomska, a stamtąd Rosjanie zawieźli mnie do Częstochowy. Nie znalazłszy żadnej pracy udałem się pociągiem do Pszczyny (Śląsk był już wyzwolony).

Note

Eryk 1919r. (po zakończeniu I Wojny światowej) przeprowadzka z rodzicami z Kamienia do Chyloni i zamieszkanie w szkole . . Do 12 roku życia uczęszczał do szkoły Powszechnej (do ojca) 2 lata prywatne Gimnazjum u dr.Zegarskiego w Gdyni 5 lat Seminarium Nauczycielskiego w Wejherowie Po zlikwidowaniu SN w Wejherowie 1 rok Seminarium Nauczycielskiego w Grudziądzu.
Edukację zakończył w 1932r. i zaczął szukać pracy. Często kontaktował się z wujkiem Górskim ( szwagrem swojej matki ),który „urzędował” codziennie w restauracji przy ul. Starowiejskiej i miał wpływowych kolegów. Jednak odpowiedniej pracy nie było i w tym samym roku (1932) Eryk zgłasza się na ochotnika do Jednostki Piechoty w Grudziądzu, na wiosnę przechodzi na Oksywie (Gdynia) do Batalionu Morskiego. W 1938r(.po agresji Polski na Czechy)część Śląska zostaje przyłączona do Polski i tam Eryk dostaje pierwszą posadę jako nauczyciel w Szkole Podstawowej w Woli ,poczta Miedżna ,powiat Pszczyna. Na wakacje w 1939r.Eryk przyjeżdża do rodzinnego domu w Chyloni i wybuch II wojny uniemożliwia powrót na Śląsk. W okupacji ukrywa się. 15 września 1945r. ślub (odkładany przez wojnę)z Rozalią z domu Gojtowska w kościele Gwiazda Morza w Sopocie udzielany przez ks. Brunona Głombiowskiego (brata Eryka) We wrześniu podjęcie pracy w Szkole Podstawowej w Tupadłach (k.Jastrzębiej Góry),którą musiał stworzyć od „zera”. Z biegiem czasu został kierownikiem szkoły i miał pod sobą 8 nauczycieli. We wrześniu 1954r. na własne życzenie (bo nie mógł zdjąć krzyża szkolnego ze ściany i uczył religii ) przenosi się do Szkoły Podstawowej w Ostrowie (3 km.dalej na północny zachód).Mieszkańcy Tupadeł bardzo lubili kierownika i całą przeprowadzę zrobili mu w podzięce (furmanek konnych było dużo ponieważ ,nie tylko meble i sprzęty domowe, ale i płody rolne z pola i bardzo dużego ogrodu warzywnego znajdującego się przy szkole trzeba było zwieść). W Ostrowie Eryk ponownie zaczynał jako samodzielny nauczyciel, a później został kierownikiem. W 1964r.zachorował na gruźlicę i przeszedł na krótką rętę chorobową ,bo nie mógł uczyć. W 1969r.rozpoczyna budowę domu gospodarczego, później mieszkalnego we Władysławowie przy ul.Harcerskiej . 1971r.pożar szkoły w Ostrowie (komisja stwierdziła ,że w pokoju na strychu ,wadliwie wykonana była instalacja elektryczna) 6 września 1973r.przeprowadzka do własnego domu we Władysławowie, który budowała cała rodzina w gospodarczy sposób(beton, zaprawa, pustaki na cały dom robione były ręcznie). 1977r.przejśćie na emeryturę